piątek, 12 października 2012

My way

   Na początek zadanie - proszę o wysłuchanie załączonej piosenki ;-)


   Już? Wysłuchaliście do końca? Żyjecie? To możemy zaczynać!

   Ciekawa jestem, co Wam przyszło do głowy podczas słuchania. Pewnie, że jest to żałośnie wyskrzeczana parodia pięknej pieśni. Albo, że wykonawczyni to połączenie Lady Gagi z Violettą Villas ze sporą domieszką Majki Jeżowskiej. Niby racja. Co prawda kobieta obdarzona jest genialnym głosem, więc pewne ekstrawagancje można jej wybaczyć, ale wbrew pozorom nie o muzyce chciałam tu pisać. Ta wersja pokazała mi drugą stronę medalu.
   Nauczyliśmy się tych słów  używać na potwierdzenie swoich czynów, zwłaszcza tych, które nie budziły zachwytów otoczenia. To co, że wam się nie podobało, I did it my way, czy też, jak głosi polskie tłumaczenie, żyłem, jak chciałem. Polska wersja jest nawet bardziej dosadna. Żyłem jak chciałem, a jak chciałem? To już nie ma znaczenia. Ważne, że słuchałem Swojego Głosu.
   Nina Hagen nie była pierwsza, wcześniej genialnie postawiła ten utwór na głowie grupa Sex Pistols. Nie będę Was katować kolejnym teledyskiem, ale warto przytoczyć fragment tekstu, gdyż ten został tu... powiedzmy ciut zmieniony.

      I've loved and been a snide
      I've had my fill, my share of losing
      And now the tears subside
      I find it all so amusing
      To think, I killed a cat
      And might I say not in the die way
      Oh no, oh no, not me
      I did it my way


   Tak, grunt to iść własną drogą, prawda? Ale przecież nie będziemy się na niej przedzierać przez chaszcze, co to, to nie! Chwasty trzeba powyrywać, bo są niewygodne. A właściwie, to dlaczego mamy się męczyć i iść pieszo? Lepiej jakąś wypasioną bryką. Z tym, że to wymaga kolejnych modyfikacji samej drogi, bo na trzeciorzędnej polnej dróżce zawieszenie może nie wytrzymać. Nie będziemy sobie żałować, jak już to od razu autostrada i prujemy 200 na godzinę. Budowa tejże oczywiście wymaga poświęceń. Przetniemy czyjeś podwórko, wyburzymy czyjąś chałupę, bo nie pasuje, bo to wiocha taka. Wytnie się parę drzew, zmieni bieg rzeki, osuszy jaką Rospudę czy inny badziew. I dalej, dalej, byle do przodu własną drogą przez życie gnać. 

   Komuś to przeszkadza? Chrzanię to, liczę się ja i mój pomysł na życie, czy też, wracając do języka angielskiego, My, Myself and I. A jak się komuś nie podoba, to kij mu w oko i kamieni kupę, I did it my way!
 

3 komentarze:

  1. Mało kto dziś wie, ze Nina Hagen to legenda europejskiego punku, która rozsławiła niemiecki ale i europejski punk rock za oceanem. Bardzo ważna postać świata muzyki alternatywnej. :) I od lat trzyma się swojej ścieżki, podąża nią nie bacząc na to, co ludzie mówią. I tak ma być. Konsekwencja i własna droga.
    Swoją drogą oryginalną wersję - Sinatry - też uwielbiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też lubię oryginał. Chciałam tylko pokazać, że najpiękniejsze nawet hasła bywają wywrócone na nice i przez to się dewaluują. A to, o życiu po swojemu, ostatnio szczególnie rzuca się ludziom ma oczy, takie mam niestety doświadczenia.

      Usuń
  2. ciężko jakoś się do tego odnieść, aby nie napisać pracy magisterskiej, a zwykły komentarz..

    OdpowiedzUsuń